Rozdział 2
Panika
wypełniła całe jej ciało.
Ktoś
wiedział.
Nie miała
pojęcia skąd ani jakim cudem, ale wiedział. I mógł bezkarnie wykorzystywać tę
wiedzę przeciwko niej. Była pewna, że tak będzie. Po co trudziłby się w
zostawianie jakiś bzdurnych liścików, gdyby nie zamierzał jej szantażować? W
innym wypadku zachowałby to dla siebie albo zgłosił odpowiednim służbą, które
wymierzyłyby sprawiedliwość.
Była
bardziej przerażona niż poprzedniej nocy. Wtedy wszystko działo się szybko, a
intencje przeciwnika były jasne jak słońce i chociaż okropnie się bała, to
przynajmniej wiedziała z kim walczy. Teraz mogła tylko gdybać.
Nadawca
wiadomości mógł chcieć posłużyć się nią do własnych celów albo po prostu się
nią bawić. Intuicja podpowiadała jej, że lubił gierki. Wyglądało jakby
starannie to zaplanował. Nie naszedł jej osobiście ani nie zadzwonił, ale
wysilił się na oryginalność i przyczepił ten świstek tuż przed jej domem. Skąd
wiedział, że to ona zauważy go pierwsza?
Zrobiło jej
się duszno, oddychała z trudem. Miała wrażenie, jakby znalazła się w szklanej
kuli i była pod nieustanną obserwacją. Zgniotła bezlitośnie kartkę i szybko
wsunęła ją do tylniej kieszeni spodni. Strzałę wyrzuciła w rosnące obok krzaki
i wróciła do domu, wpadając w progu kuchni na swoją młodszą siostrę.
- Dzień dobry – przywitała się z
leniwym uśmiechem na ustach. Arabella była w stanie jedynie pokiwać sztywno
głową. Podeszła do zlewu i nalała sobie wody. Duszkiem pochłonęła zawartość
szklanki, licząc, że jej zaciśnięte gardło wreszcie się rozluźni. – Coś się
stało? – zapytała, marszcząc brwi. Jej skupiona mina wyglądała śmiesznie w
połączeniu z dziecięcą buzią. Miała dopiero sześć lat, ale była wyjątkowo
bystra. Może to ich sytuacja rodzinna zmusiła ją do szybszego dojrzewania, a
może to po prostu to parszywe miasto.
- Nie, skądże – skłamała szybko.
– Zjedz, nie można zaczynać dnia bez porządnego śniadania – zapewniła ją,
siadając obok i wysilając się na krzywy uśmiech. Hipokrytka – pomyślała. Sama nie przełknęła nic od wczorajszego
obiadu, ale wciąż nie odczuwała głodu. Nerwy i stres napełniły ją do syta i nie
zamierzały jej opuszczać, szczególnie po ostatniej niespodziance.
Próbowała
uważnie słuchać ubarwionych opowieści dziewczynki, ale prawdę powiedziawszy jej
wzrok samoczynnie kierował się w stronę otwartych drzwi, jakby oczekiwała, że
ktoś zaraz się w nich pojawi i oznajmi, że to on jest tym, który zaczął tę
chorą grę.
- Nie słuchasz mnie – mruknęła
smutno z nutką niezadowolenia. Spuściła głowę, powodując, że jej brązowe loczki
zasłoniły zarumienioną z emocji twarz.
- Oczywiście, że słucham –
ponownie skłamała starsza z sióstr. – Miałaś naprawdę piękny sen.
- To nie był sen! Naprawdę
spotkałam wróżkę i ona mi powiedziała… - zaczęła oburzona, wracając do swoich
opowieści, a Arabella czuła, że nie będzie w stanie normalnie funkcjonować
dopóki chociaż nie spróbuje wyjaśnić tej nienormalnej sytuacji.
Zaczęły
nachodzić ją wątpliwości. Czy aby na pewno chodziło o wczorajszy wieczór?
Równie dobrze ktoś mógł sobie żartować, licząc, że miała coś na sumieniu i uda
mu się napędzić jej stracha. Punkt dla niego. Problemem była strzała. Tylko czy
mogła mieć pewność, że należała do niej?
- Co będziesz dzisiaj robić? –
Natalie zadała kolejne pytanie, wpatrując się z wyczekiwaniem w ciemnowłosą. –
Idziesz do lasu? Zabierzesz mnie ze sobą?
Ara
przeniosła zaniepokojone spojrzenie na małą. Na samą myśl o tym, że jej
kruchutka siostrzyczka mogła znaleźć się w środku dzikiego lasu przechodziły ją
dreszcze i zbierało jej się na młodości. Było to nieco ironiczne, zważywszy, że
mieszkały na granicy z niezamieszkanymi, dzikimi terenami i Gracie codziennie
bawiła się w ogródku, a na dodatek uczęszczała do szkoły, gdzie mogły ją
spotkać znacznie gorsze rzeczy.
Nauka była
obowiązkowa do piętnastego roku życia. Potem można było zacząć pracować albo
zrobić kilkuletnią specjalizację. Możliwości były jednak skrajnie ograniczone,
jak wszystko w ich prowincji.
- Nie –
odparła krótko, z trudem przełykając ślinę. – Musisz zostać z tatą, żeby nie
czuł się samotny – próbowała przemówić do jej sumienia, zanim zaczęłaby ją
błagać i robić inne dziecinne rzeczy, które miałby przekonać jej nieugiętą
siostrę do spełnienia jej prośby.
- A ty? Nie
czujesz się samotnie? – spytała zmartwiona, spoglądając na nią swoimi przejrzyście
zielonymi oczami, jakby chciała zajrzeć w głąb jej duszy. Dobrze, że to było
niemożliwe, bo w innym wypadku utonęła by w bezkresnej ciemności, która od
wczorajszego wieczora pochłaniała Arabellę, krok po kroku.
- Poradzę
sobie – zapewniła, siląc się na choć trochę przekonującą minę. Dziewczynka
przyglądała jej się intensywnie przez parę sekund, ale w końcu wzruszyła
ramionami i odniosła pusty talerz do zlewu. Całe szczęście, że była jeszcze w
tym wieku, w którym bezgranicznie wierzyło się w to, że świat jest piękny, a
wszyscy ludzie dobrzy i kochający.
Mniejsza
wersja ciemnowłosej w podskokach pognała na ganek, a ona sama podążyła za nią
powoli. Ojciec siedział na swoim ulubionym fotelu, otulony po pas ciepłym
kocem. Wpatrywał się nieobecnym spojrzeniem w ścianę drzew rozprzestrzeniającą
się za ich ogrodem i zdawał się kompletnie nie zauważać obecności córek, choć
młodsza z nich zaczęła biegać w kółko, podśpiewując wymyślone piosenki.
Arabella
usiadła na ziemi i złożyła ręce na kolanach. Podobnie jak jej tata, pogrążyła
się w swoich rozmyślaniach, ale była przekonana, że ich głowy zaprzątały
radykalnie różne sprawy. Nastolatka z całych sił próbowała ułożyć sobie w
głowie jakiś logiczny plan działania, ale jak na złość, nic sensownego nie
przychodziło jej na myśl. Zbyt mało wiedziała, żeby mogła cokolwiek zrobić, ale
niepokój nie pozwalał jej usiedzieć w miejscu.
Przeniosła
wzrok na ojca, który wciąż zdawał się nie mieć pojęcia, że była tuż obok. Albo
naprawdę żył w swoim świecie, albo usilnie ją ignorował. Obie opcje były równie
prawdopodobne. Mógł się zamyślić, jak to miał w zwyczaju odkąd odeszła ich
matka, ale również mógł w ten sposób karać ją za późny powrót do domu.
Wolałaby, żeby powiedział jej, że go zawiodła, dał karę, nakrzyczał czy zrobił
coś, co robią normalni rodzice, ale niestety nie miała na co liczyć.
Przygryzła
policzek, powstrzymując się od westchnięcia czy też niestosownego komentarza i
stanęła na równe nogi. Rzuciła zatroskane spojrzenie na Grace, która zdawała
się być zafascynowana każdym kwiatkiem rosnącym wśród bujnej trawy. Zawsze
martwiła się, gdy zostawiała tak małe wciąż dziecko z kimś tak niezrównoważonym
jak ich opiekun.
Udawszy się
do sypialni, przebrała się w coś wygodnego i upięła włosy, żeby nie opadały jej
na twarz. Przed wyjściem uprała jeszcze swoje wczorajsze ubrania i rozwiesiła
je na sznurku za domem.
- Wrócę
niebawem – poinformowała chłodno i nie siląc się tym razem na czułości, wyszła
przed dom. Musiała upewnić się, że rzeczywiście pochodziła z jej ofiary i był
tylko jeden sposób, żeby to sprawdzić. Schyliła się, przeszukując miejsce, w
którym impulsywnie wyrzuciła narzędzie, ale nigdzie nie umiała go dostrzec.
Zaczynała się denerwować, gdy z rosnącą desperacją przekopywała coraz bardziej
przerzedzające się za jej sprawką rośliny. Nigdzie go nie było. Przecież nie mogła wyparować – pomyślała
zirytowana, ale wciąż nic nie znalazło się w zasięgu jej wzroku. Tylko wilgotna
ziemia i kilka patyków.
Mocno zestresowana, ruszyła w
stronę dobrze znanej ścieżki. Wiele razy pokonywała tę samą drogę, ale tym razem
było zupełnie inaczej. Zawsze była czujna, ale teraz wszystkie jej zmysły
wyostrzyły się w poszukiwaniu zagrożenia. Nie odczuwała już żadnej radości z
wyprawy na niegdyś ukochaną polankę. Teraz każde miłe wspomnienie z tamtego
miejsca zostało przysłonięte przez przykre wydarzenia z minionej doby.
Pokonała
zielone gęstwiny i żwawym krokiem zmierzała w odpowiednie miejsce. Dochodząc
pod znajome drzewo, skręciła i już po chwili jej oczom ukazało się leżące
nieopodal bezwładne ciało. Niestety, cała ta tragedia nie była wymysłem jej
wyobraźni, na co mimo wszystko w głębi duszy cichutko liczyła.
Czuła, że
zaczyna się trząść, a każda komórka jej ciała boleśnie przypominała jej o tym,
co się tutaj wydarzyło. Serce po raz kolejny biło jej jak oszalałe, aż dziwiła
się, że jeszcze nie dostała zawału. Z zaskoczeniem zauważyła jednak, że z szyi
trupa wciąż wystaje narzędzie zbrodni. Musiała się go pozbyć, bo był zbyt
oczywistym dowodem jej występku.
Z każdym
krokiem miała coraz większy problem ze zmuszeniem nóg do współpracy. Wyciągnęła
ramię przed siebie, gdy tylko znalazła się wystarczająco blisko i drżącą dłonią
chwyciła zabójczy przedmiot, po czym gwałtownym szarpnięciem go wydostała. Z
trudem utrzymywała go w rękach, przyglądając mu się niespokojnie. Wyglądał łudząco
podobnie, jeśli nie identycznie, do tego, który znalazła przed domem. Ktoś
robił sobie z niej okrutnie kiepskie żarty.
Jej oczy
rozszerzyły się do granic możliwości, gdy dostrzegła, że do osady przyczepiona
jest kolejna wiadomość. Adrenalina, pomieszana z coraz większą frustracją i
irytacją rozpłynęła się po całym jej ciele, dodając odwagi i przepełniając
chęcią zemsty za te ohydne zagrywki.
Rozłożyła
białą kartkę, którą ktoś delikatnie przypalił na rogach i od razu rozpoznała
staranne pismo widniejące na liściku. Przemknęła oczami po całej zawartości
papierka i poczuła narastającą złość.
„Zabawa dopiero się zaczyna, kochanie.”
Miała
ogromna ochotę kogoś rozszarpać, krzyczeć i przeklinać do nieprzytomności. Nie
mogła sobie pozwolić, żeby jakiś skończony idiota tak sobie z nią pogrywał.
Była zdolna go zabić i po ostatnich wydarzeniach wiedziała, że to nie była
żadna przesada. Była gotowa pobiec do domu po broń, zaczaić się i zakończyć te
głupawe dowcipy raz na zawsze.
- No, no.
Jestem pod wrażeniem – usłyszała ochrypły, męski głos tuż za swoimi plecami i
momentalnie się odwróciła, chowając strzałę za sobą.
Rozchyliła
usta, rozpoznając postawnego mężczyznę o ciemnych jak węgiel, nieprzeniknionych
oczach i ponurym, niejednoznacznym uśmiechu. Szczerze wątpiła, żeby w tej
okolicy była osoba, która by go nie znała, a co więcej, która śmiertelnie by
się go nie bała. W jego rękach spoczywała odpowiedzialność za całą prowincję.
Miał władzę i mógł sobie pozwolić właściwie na wszystko. Oczywiście, do czego by
się nie posunął, pozostawał bezkarny. Oficjalnie zawsze zapewniał, że zależy mu
przede wszystkim na dobrobycie i bezpieczeństwie mieszkańców, ale każdy kto
miał oczy i trochę rozumu zdawał sobie sprawię, że ten człowiek miał na
sumieniu niejedno istnienie, pozbywał się każdej „niewygodnej” osoby i
prowadził szereg szemranych interesów.
Podsumowując,
już lepiej byłoby oddać się w ręce odpowiednich służb niż zostać przyłapanym i
zdemaskowanym przez niego. Jeśli wcześniej się stresowała i czegokolwiek bała
to nie wiedziała, jak opisać to, co działo się z nią w tym momencie. Każdy
mięsień zesztywniał jej niczym kamień, a serce podeszło jej do gardła,
utrudniając przepływ powietrza. Łapała krótkie, płytkie oddechy i jedynie jej
twarz pozostawała bez wyrazu, gdyż starała się zachować resztki godności.
Tysiące myśli biło się w jej umyśle, ale żadna nie miała większego z sensu i w
niczym jej nie pomagała.
- Kiedy
znalazłem ciało – zaczął całkowicie bez emocjonalnie, przyprawiając ją o
ciarki. Nie miała pojęcia skąd się tu wziął, ile wiedział ani co zamierzał.
Niewiedza ją zabijała. – byłem wściekły. Kto, do cholery, mógł tak załatwić
mojego człowieka? I to w dodatku jednym ciosem?! – mówił, podnosząc stopniowo
ton głosu i niespokojnie pokonując kilka kroków to w prawo, to w lewo.
Ciemnowłosa potrafiła jedynie tkwić w miejscu i podążać za nim nerwowym
wzrokiem. – Musiałem odnaleźć winowajcę, bo nie dałoby mi to spokoju, lecz
przyznam, że spodziewałbym się każdego, ale nie małej, przestraszonej
dziewczynki.
- Skąd
pewność, że to ja go zabiłam? – Była zaskoczona, że w ogóle udało jej się
zabrać głos i wypowiedzieć choć jedno słowo, nawet niepewne.
Anthony
Black – bo tak nazywał się jej rozmówca – uśmiechnął się nieprzyjemnie. Starała
się wytrzymywać jego przeszywające spojrzenie i nie okazywać żadnych emocji,
choć przychodziło jej to z nieludzkim trudem. Marzyła o tym, żeby uciec jak
najdalej i płakać do nieprzytomności i pogrążyć się w całkowitym zapomnieniu.
- Po co w
takim razie byś tu przychodziła i próbowała usunąć dowody? – zapytał z kpiną
wyczuwalną w brzmieniu jego głosu. – Obserwowałem cię. Nie pojawiłaś się tu
przypadkiem, dokładnie wiedziałaś gdzie iść – stwierdził chłodno. Arabella
myślała gorączkowo. Przecież nie mogła się przyznać, bo byłoby to jednoznaczne
z wydaniem na siebie wyroku śmierci, ale nie miała też jak się bronić, bo zbyt
wiele spraw skierowało się przeciwko niej.
- Może
byłam świadkiem i próbuję kogoś kryć? – zabrzmiało to jak kolejne pytanie, ale
znacznie pewniejsze niż poprzednie. Nie wiedziała skąd u niej taka odwaga, ale
widocznie włączył się w niej instynkt przetrwania.
Przeklinała się za to, że nie
wzięła ze sobą łuku. Tym razem nie miała szansy do niego dobiec, po za tym był
zbyt blisko domu, zbyt blisko ojca i Grace. Widocznie niedawne przeżycia
niczego ją nie nauczyły, skoro kolejny raz wyruszyła na wyprawę do lasu, będąc
kompletnie bezbronną. Zresztą, nie oszukujmy się, nikt nie był w stanie nawet
tknąć Blacka, nie mówiąc już o zabiciu
go. Nie mogła z nim walczyć, musiała zdać się na jego łaskę.
- Kogo? – Teoretycznie było to
pytanie, ale zabrzmiało jak żądanie. Głos nieznoszący sprzeciwu, należący do
najpotężniejszego i najokrutniejszego człowieka w mieście.
Zacisnęła usta w wąską linię i
pierwszy raz oderwała od niego swój wzrok.
- Widzę, że życie ci nie miłe –
warknął, a ona z całych sił starała się powstrzymać falę dreszczy
wstrząsających jej wątłym ciałem. Jeśli miała zginąć, nie chciała umierać jako
tchórz. – Powinienem cię zabić, ale jesteś zdolna i… intrygujesz mnie – dodał,
już łagodniej, choć wciąż brzmiał surowo i groźnie. Momentalnie na niego
spojrzała. Była pewna, że się przesłyszała.
Ona, głupia, żyjąca w biedzie i z
dala od społeczeństwa, kryjąca się wśród gęstych drzew, a teraz ponadto
mordująca bez wahania siedemnastolatka zafascynowała taką osobistość? Co
takiego mógł w niej zobaczyć, czego ona sama nie umiała w sobie dostrzec?
- Pójdziesz teraz ze mną –
powrócił do władczego tonu i bez następnych zbędnych słów, odwrócił się i
ruszył w nieznanym jej kierunku. Ocknęła się z szoku i niepewnie postawiła
kilka kroków. Nabierając pewności, że jej nogi wciąż były w stanie utrzymać
ciężar jej ciała, przyspieszyła, utrzymując dystans kilku metrów od
siwowłosego.
Palcami wciąż ściskała anonimową
wiadomość, która nagle wydała jej się nic nieznaczącą błahostką. Pomimo tego,
złożyła ją i wsunęła do kieszeni, w której już znajdowała się poprzednia
karteczka. Dowód zbrodni wypuściła bez zastanowienia na wilgotną trawę. Jeśli
Anthony Black czegoś od niej chciał, nie musiała się bać nikogo innego.
Wiedziała, że nie pozwoli jej nic zrobić, dopóki nie dostanie tego, czego
potrzebował. Wciąż jednak nie opuszczało ją przeczucie, że nie czekało na nią
nic przyjemnego.
* * * *
Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem, to wiele dla mnie znaczy.
Mam nadzieję, że i tym razem mnie nie zawiedziecie (:
Droga incertium, odpowiedziałam z opóźnieniem na Twój komentarz, za który jeszcze raz dziękuję.
Liczę, że następny uda mi się dodać w sobotę, ale to wszystko zależy czy odzyskam dysk albo pendrive z kopią opowiadania, więc za opóźnienie z góry przepraszam.
Prośba o pomoc w reklamowaniu wciąż aktualna!
Chcesz być informowany? Zostaw swój user w zakładce "informowani"
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Uuu robi się coraz ciekawiej! Dzielnie czekam na następny rozdział i mam nadzieję że cały czas będziesz dodawać nowe bo są super i dzięki tobie moje wieczory nie są nudne♥
OdpowiedzUsuń@LoliszkaXD
to chyba najlepszy jbff jaki kiedykolwiek czytałam! @rvssox
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy na miejscu bohaterki nie bałabym się bardziej tego, do czego chcę ją przymusić Black.
OdpowiedzUsuńDobre, bardzo dobre. Wciągające jak mało, które i za to masz gigantycznego plusa, bo naprawdę mało które opowiadanie tak szybko zdobywa moje zainteresowanie. Powiedzmy, że jestem dość wybredna, haha.
Czekam z niecierpliwością na nastepny. Przerwałaś w takim momencie, nooo!
I nadal czekam z niecierpliwością, aż pojawi się Jo.
Pozdrawiam cieplutko, Nessy.
[areyoumineff.blogspot.com]
Btw, przepraszam, że wczoraj nie przeczytałam, jestem taka roztrzepana, hah.
<3
Bardzo fajny rozdział, już nie mogę doczekać się kolejnego c:
OdpowiedzUsuńNa początek pytanie: Jeżeli zauważę jakiś błąd ortograficzny / interpunkcyjny / cokolwiek tak małego, zwracać na to uwagę w komentarzu? Tylko szczerze, to Twoje opowiadanie i Ty tu rządzisz. :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się to, w jakim kierunku idzie akcja; mimo, że to dopiero drugi rozdział, wszystko zaczyna się komplikować bardzo szybko i już zdążyło nabrać tempa. Nie ma się kiedy nudzić. :) Zaczynam już powoli rozumieć stosunek Arabelli do ojca, wszystko wygląda o wiele jaśniej - tak jak zapowiedziałaś. Coraz bardziej lubię postać Jo, jak zetrą się ze sobą takie charaktery jak dziewczyna i on, może być ciekawie. Wydają się być godnymi siebie przeciwnikami. :) No i fajnie zakończyłaś rozdział, całkiem intrygująco; mam pewną teorię, o co może chodzić temu Blackowi, i jeśli się sprawdzi to napiszę Ci o tym pod kolejnym rozdziałem. ;)
Jedyne, do czego mogę się przyczepić, to kilka drobnych błędów językowych. I czcionka! Niestety ciężko się ją czyta; nie wiem, czy to wina czcionki właśnie, mojej przeglądarki, feng shui mojego pokoju czy czegoś jeszcze innego, ale polskie znaki są w tekście pogrubione i trochę wypadają z wersów. Jeżeli coś jeszcze przyjdzie mi do głowy, to dopiszę, a póki co do następnego rozdziału. :)
/incertium
Zmieniłam czcionkę na Times New Roman, to wydało mi się takie optymalne i jeśli polskie znaki dalej wypadają z wersów to naprawdę zwariuję, plus trochę ją powiększyłam, więc mam nadzieję, że lepiej się czyta. Jak odzyskam dane z dysku to zmienię szablon na mniej ponury, bo mam wrażenie, że te kolory męczą oczy. I tak, możesz mi pisać o każdym błędzie, a ja go poprawię, bo zwyczajnie ich nie zauważam, choć czytam rozdziały po kilka razy, dlatego będę wdzięczna za pomoc jaką jest ktoś bardziej spostrzegawczy ode mnie :) Ciekawa jestem jakie będą Twoje wrażenia po następnym rozdziale, gdzie osobiście pojawi się Jo ze swoim wybuchowym charakterem ;>
UsuńDziękuję za wspaniały komentarz i pozdrawiam x
to jest mega!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńczekam z niecierpliwoscia na kolejny rozdzial!
kocham <3