niedziela, 31 sierpnia 2014

HD Rozdział 3



Rozdział 3
Arabella w milczeniu podążała za wysokim mężczyzną, którego nazwisko budziło respekt i lęk wśród całej społeczności. Nie potrafiła określić, czego od niej oczekiwał i dlaczego ją ze sobą ciągnął, zamiast od raz pozbyć się problemu. W końcu dopuściła się przestępstwa i on doskonale o tym wiedział, nawet jeśli nie przyznał tego wprost. Zastanawiała się, co planował i jak trudno będzie jej to znieść.
Nie miała odwagi zadać swoich pytań na głos. Nie była pewna, czy bardziej obawiała się jego reakcji na jej ciekawość, czy samych odpowiedzi, które mogły okazać się dla niej bardzo niekorzystne. Szczerze wątpiła, żeby zaprosił ją na przyjacielską pogawędkę przy filiżance herbaty. Już prędzej wyobrażała sobie ciemną piwnicę, w której godzinami by ją torturował i na samą myśl o tym zakręciło jej się w głowie.
Szli wąskimi, zapuszczonymi uliczkami znajdującymi się z dala od centrum miasteczka. Dziewczyna domyślała się, że chciał uniknąć wszelkich świadków i świadomość faktu, że zależało mu na dyskrecji wprawiała ją w jeszcze większe zakłopotanie. Starała się ograniczyć dopływ czarnych scenariuszy do mózgu, ale nie wychodziło jej to najlepiej.
Nie miała pojęcia, gdzie aktualnie się znajdowali. Nigdy nie zapuszczała się w tę okolicę, ale wiedziała, że z każdym krokiem coraz bardziej oddalała się od domu i wszystkim znajomych miejsc. Uświadomiła sobie, że zapewniła tatę o swoim szybkim powrocie, a Grace zapewne wyczekiwała jej przybycia z niecierpliwością. Samo wspomnienie jej bliskich sprawiało, że zbierało się jej na płacz.
Musisz być silna – powtarzała sobie. Nie mogła się teraz rozkleić, nie mogła okazać słabości. Wszystkie szanse jakie miała na przetrwanie pokładała w zgrywaniu nieustraszonej i niewzruszonej całym zajściem. Nawet nie rozważała próby wzięcia Blacka na litość. Była pewna, że by ją wyśmiał, a zaraz potem zastrzelił.
Dotarli pod budynek, w którym z pewnością mogła zamieszkać więcej niż jedna rodzina. Zbudowana z brązowo-czerwonych cegieł, pełna białych okiennic budowla miała przynajmniej cztery piętra i wyglądała wyjątkowo schludnie i zadbanie, w przeciwieństwie do obiektów mijanych do tej pory. Dostrzegła tył szyldu, który zapewne rozświetlał się, gdy zapadała ciemność.
Anthony podszedł do szarych, metalowych drzwi i gwałtownie je szarpnął, powodując, że otworzyły się z nieprzyjemnym dla uszu skrzypieniem. Przepuścił ją przodem, jak na gentelmana przystało, ale wiedziała, że stwarzał jedynie pozory. Osobiście nie była zachwycona faktem, że znalazł się za jej plecami i nie mogła dłużej obserwować jego ruchów. Widziała oczami wyobraźni jak powala ją jednym skutecznym uderzeniem w tył głowy i lekko zadrżała. Modliła się w duchu by tego nie zauważył i pokonała kilka stopni, które doprowadziły ją pod kolejne przejście. Nacisnęła klamkę, słysząc coraz więcej niezidentyfikowanych dźwięków i nieznajomych głosów.
Znaleźli się w sporym holu, zupełnie nie przypominającym niczego, co w swoim życiu widziała Arabella. Posadzka była kamienna i miała skomplikowany, kilkubarwny wzór na samym środku pomieszczenia. Po drugiej stronie znajdowała się długa, dopasowana stylistycznie do całego wystroju lada, za którą stała obca, lecz przyjaźnie uśmiechająca się kobieta. Na ścianie za jej plecami wisiało kilka obrazków, a na blacie przed nią stała plakietka, której nie była w stanie przeczytać z tej odległości oraz złoty dzwoneczek.
Konstrukcja rozgałęziała się na kilka korytarzy. Dostrzegła też dwie windy i klatkę schodową. Ciemnowłosa tkwiła w miejscu, chłonąc każdy fragment tego miejsca, próbując dojść do tego, gdzie się znalazła i jaki to miało związek z jej obecną sytuacją.
- Jeszcze się napatrzysz – zapewnił sucho Black, wyrywając ją z zamyślenia. Ruszył przed siebie, dając jej tym samym do zrozumienia, że musiała pójść za nim. Starała się ignorować naiwne serce, które zabiło mocniej w odpowiedzi na słowa mężczyzny.
To proste zdanie dało jej słabą iskierkę nadziei. Skoro będzie miała jeszcze okazję popodziwiać ten teren to istniała możliwość, że pożyje dłużej niż śmiała przypuszczać. Niestety zrozumiała również, że ów człowiek nie miał w zamiarach puszczać jej w najbliższym czasie wolno. Prawdopodobnie jej przyszłość ściśle wiązała się z tą placówką.
Ciemnowłosa uporczywie wpatrywała się w tył głowy swojego towarzysza. Jego siwe włosy kontrastowały z czarną skórzaną kurtką, którą miał na sobie. Jego plecy były przygarbione, ale w odróżnieniu od niej, nie sprawiał wrażenia przestraszonego albo zagubionego. Wręcz przeciwnie, każdy jego ruch, gest i cała postawa budziły w niej grozę i chęć ucieczki. Zdawała sobie jednak sprawę, że musiała być twarda i nieulękniona.
Otworzył przed nią wejście do kolejnego pomieszczenia. Było ciemne, ale po chwili rozświetliło się jaskrawym, nieprzyjemnym dla oczu światłem. Rozejrzała się z powątpieniem, nie mogąc zrozumieć, dlaczego sam Anthony Black zaprowadził ją w takie miejsce.
Wystrój pokoju przypominał biuro w bazie wojskowej. Widziała coś podobnego w jednym z filmów dokumentalnych puszczanych na lekcjach historii. Ściany były szaro-zielone, a farba niechlujnie odklejała się w kilku miejscach. Wszystkie meble były metalowe i zardzewiałe, a w powietrzu unosił się słabo wyczuwalnym zapach stęchlizny.
Ara zmarszczyła nos zdegustowana i spojrzała z niemym pytaniem na człowieka, który warzył w rękach całe jej istnienie.
- Usiądź – polecił krótko, a ona bez zastanowienia przysiadła na skrzypiącym krzesełku, które wydawało rozpadać się pod jej ciężarem. Przed nią stało srebrne biurko, po którego drugiej stronie usadowił się Anthony.
Wpatrywała się w niego z wyczekiwaniem i duszą na ramieniu. Czuła, że adrenalina przepływa przez jej żyły niemal równie mocno jak minionej nocy, chociaż teraz przecież siedziała spokojnie, a nie gnała przez ciemny, upiorny las. Stawka była jednak taka sama, wciąż walczyła o życie.
- Zapewne jesteś świadoma, że czyn, którego dokonałaś jest niedopuszczalny i surowo karany – zaczął oschle, przyprawiając ją o gęsią skórkę. Mężczyzna uważnie studiował każdy centymetr jej ciała, szczególną uwagę poświęcając twarzy.
Była szczupła i raczej wątłej budowy, co wynikało z niedożywienia i przemęczenia. Blada skóra idealnie kontrastowała z niemal czarnymi włosami, które niesfornymi falami opadały na jej ramiona. Jej wargi były sine i spierzchnięte, a policzki lekko zapadnięte. Brązowo-zielone oczy nerwowo błądziły po całym pomieszczeniu, starannie unikając jego wnikliwego spojrzenia.
Jej strach był widoczny już na pierwszy rzut oka, ale doceniał, że starała się stwarzać pozory opanowania i odwagi. Po tym, co widział w lesie i co obserwował obecnie, zdał sobie sprawę, że miał przed sobą niezły materiał na kolejnego podopiecznego. Nie mógł mieć pewności, że sprosta jego wymaganiom, ale nie ryzykował za wiele. Mógł ją zabić teraz albo dopiero, gdy nawali. Oczywiście czekało ich mnóstwo pracy, ale podejmując się próby wyszkolenia tej dziewczyny, nic nie tracił. Intuicja podpowiadała mu wręcz, że to trafny wybór, a dodatkowo ktoś taki wprowadzał powiew świeżości w jego szeregi i czuł, że mogła mu zapewnić sporą dawkę rozrywki.
- Niemniej jednak jak już wspominałem, zainteresowałaś mnie – dodał, uśmiechając się nieznacznie, choć uśmiech ten ginął wśród zmarszczek na jego twarzy. – Masz potencjał.
Arabella uważnie pochłaniała każde słowo, które padało z jego ledwo widocznych wśród bruzd i blizn ust. Starała się rozeznać w sytuacji, ale w dalszym ciągu nie rozumiała, co miał na myśli i czego od niej oczekiwał. Marzyła by skończył się rozwodzić i postawił sprawę jasno. Próbując pokazać, że nie jest śmiertelnie przerażona spojrzała mu w oczy, ale ujrzała tylko mrożący krew w żyłach chłód i obojętność.
- Mogę zaproponować ci układ – oznajmił w końcu, co podniosło ciśnienie jej krwi i sprowadziło na ziemię. – Będziesz dla mnie pracować. Przejdziesz szkolenie, wytrenujemy cię i zrobimy z ciebie porządnego zawodnika. Zaczniemy od prostych zadań, a potem…
- Co miałabym robić? – zadała jedyne pytanie, które odbijało się echem w jej głowie. Zupełnie nie zdawała sobie sprawy, że weszła mu w środek zdania i że przerywanie mu nie było dobrym pomysłem.
Zacisnął wargi tak, że już wcale ich nie dostrzegała, a jego oczy przez parę chwil zdawały się ciskać w nią pioruny. Przez myśl przemknęło jej, że za moment wyciągnie spluwę i jednym strzałem zakończy jej marny żywot.
- Niecierpliwa i wyszczekana. Nad tym też będziemy musieli popracować – wymamrotał jakby do siebie, zaczynając grzebać w szufladzie. Dziewczyna była pewna, że szukał broni, którą mógłby ją wykończyć i omal nie wyszła z siebie, kiedy wyciągnął ręce na zewnątrz.
Nie mogła się powstrzymać i wypuściła ze świstem powietrze, oddychając z ulgą. To były tylko jakieś papiery. A właściwie teczka z jakimiś niezrozumiałymi dokumentami, których nie mogła z tej odległości rozszyfrować.
- Zaczniesz od dzisiaj – stwierdził, jakby zadowolony z tego pomysłu. – Przydzielę ci pokój i skieruję na trening. Za parę dni wyruszysz w teren i zobaczymy, co z tego wyjdzie – mówił, przerzucając kolejne kartki, co jakiś czas odnotowując coś na boku.
Chciała ponowić swoje pytanie, bo niczego nie pragnęła bardziej niż wiedzy na temat tego, co tak właściwie będzie musiała wykonać i jak miało to odbić się na jej obecnym życiu. Tysiące innych wątpliwości kłębiło się w jej głowie, ale powstrzymywała się z całych sił, nie chcąc ponownie rozłościć Blacka. Jego gniew skierowany wobec niej był ostatnim, czego sobie życzyła.
- Na razie znajdziesz się pod opieką Shannon, ona zajmie się tobą najlepiej – poinformował ją, jakby miało jej to jakkolwiek pomóc. Nie miała pojęcia kim była Shannon i czy właśnie ona była dla niej odpowiednia. Żołądek ściskał jej się nieprzyjemnie na myśl, że miała poznawać kogoś z otoczenia tego człowieka, bo wyobrażała sobie, że jego towarzystwo było równie nieprzyjemne, co on sam.
Zamilkł, wpatrując się w nią z uwagą. Czuła się nieco pewniej, wiedząc, że jeszcze nie zamierzał jej mordować. Niemniej jednak nie mogła czuć się swobodnie i wierciła się niespokojnie, czując na sobie jego palący wzrok. Za żadne skarby nie mogła domyślić się, co też chodziło mu po głowie, ale nie sądziła by było to coś, o czym chciałaby wiedzieć.
- Czy… - zaczęła ledwo dosłyszalnie, starając się dobrze sformułować swoje pytanie. Nie chciała wyjść na ciekawską, ale chyba miała prawo wiedzieć cokolwiek o tym, co ją czekało. – Czy ja tutaj zamieszkam?
- Oczywiście. Zaraz ktoś zaprowadzi cię do twojego pokoju – odpowiedział wyjątkowo spokojnie, nie wyrażając żadnych oznak irytacji czy zdenerwowania. Postanowiła wykorzystać jego nastrój i brnęła dalej.
- Czy to konieczne?
- Co masz na myśli? – odpowiedział pytaniem na pytanie, marszcząc znacząco brwi.
- Muszę zaopiekować się siostrą i domem – odparła, czując jak jej głos stopniowo się załamuje. Jakiekolwiek wspomnienie o rodzinie łamało jej serce. – Nie mogę tego tak zostawić. Stawiałabym się na treningi i…
- To praktycznie niewykonalne. Sprowadzimy siostrę tutaj, jeśli tak ci na tym zależy. – Tym razem to on wszedł jej w słowo, a jego głos brzmiał stanowczo. Mimo to nie poddawała się. Ten temat był dla niej zbyt ważny. Wolała, żeby ją zabił niż odciął od bliskich. Porzucenie ich było poniżej jej godności.
Po za tym, wizja jej małej siostrzyczki w tym paskudnym miejscu napawała ją lękiem i przyprawiała o zawroty głowy. W każdym kącie tego budynku wyczuwała zagrożenie, a za żadne skarby nie pozwoliłaby skrzywdzić swojej małej księżniczki.
- Jest jeszcze ojciec. On jest chory i za nic nie opuści naszego domu – tłumaczyła dalej, zaciskając palce na własnych udach, co pozwalało jej kontrolować emocje. – Dostosuję się do każdych wymogów, dam z siebie wszystko, ale proszę pozwolić mi wrócić. – Słyszała błaganie we własnym głosie i skarciła się za to w myślach. Miała nie okazywać słabości, a tymczasem się przed nim płaszczyła.
- Jeśli dasz radę docierać tu przed świtem i stawiać się w wyznaczonym miejscu i czasie, mogę przystać na tę propozycję – stwierdził po chwili ciszy, która zdawała się trwać zdecydowanie za długo. Kolejny raz poczuła ulgę, ale tym razem tego nie okazała. Wyraz jej twarzy pozostawał zacięty.
- Chciałabym nie wciągać moich bliskich w całe to zajście – stwierdziła pewniej niż dotychczas.
- To zrozumiałe – mruknął krótko, wracając do swoich papierów, ale tym razem przyglądał się im z widocznym znużeniem.
- Co mam im powiedzieć?
- To już twój problem. Nie interesuję mnie życie prywatne moich pracowników, mają tylko wykonywać moje rozkazy i dobrze się sprawować. W innym przypadku są mi zbyteczni – dodał na końcu, dosadnie zaznaczając, że jeśli zawiedzie to się jej pozbędzie.
Ciemnowłosa rzuciła przelotne spojrzenie na leżące dokumenty i zesztywniała. Nadal nie mogła odczytać liter, ale dostrzegła sporej wielkości zdjęcie. Przedstawiało ją samą, może rok, może dwa lata temu. Wskazywało to na to, że pan Black miał problem z kłamaniem i musiała uważać na każde jego słowo. Te papierki wyraźnie pokazywały, że osobiste sprawy podwładnych również go intrygowały.
- Śledził mnie pan? – zszokowane słowa wymsknęły się z jej ust zanim zdążyła je przemyśleć. Znów zobaczyła te niebezpieczne błyski w jego źrenicach i momentalnie pożałowała swojego niewyparzonego języka.
- Nie znasz jeszcze zasad, więc daruję ci twoją niesubordynację. Od jutra jednakże każde wykroczenie będzie surowo karane – ostrzegł ją, nie odrywając od niej przeszywającego spojrzenia.
Chciała przeprosić lub zadać inne, poprawne pytanie, ale w tym momencie drzwi do gabinetu otworzyły się z trzaskiem, a do środka wkroczył zakapturzony osobnik. Odruchowo odwróciła głowę i zlustrowała jego sylwetkę.
Młody chłopak otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć, ale żaden dźwięk nie wydobył się z jego ust. Spojrzał na nią z ukosa, a jego oczy szerzej się otworzyły. Twarz wyrażała zaskoczenie i zdezorientowanie, ale zanim zdołała go rozgryźć, przeniósł wzrok na najstarszego członka towarzystwa, więc i ona się obróciła, pozostawiając przybysza za swoimi plecami.
- Och, Jo, jak miło, że wróciłeś – odezwał się Anthony z nutką ironii w głosie. – Wszystko załatwione?
Nie usłyszała żadnej odpowiedzi, ale domyśliła się, że nowoprzybyły jakoś to potwierdził, bo Black uśmiechnął się przez moment, a potem przeniósł swoje czarne jak noc oczy z powrotem na zagubioną w całej sytuacji Arabellę i przypominając sobie o jej obecności, westchnął głośno, głęboko się nad czymś zastanawiając.
- Wracając do tematu – zaczął. – Przydzielę ci pokój, tak czy inaczej. Czasami nie unikniesz spędzania tutaj nocy, po za tym musisz mieć swoje miejsce. Dzisiaj poznasz swoją trenerkę i od tego momentu ona się wszystkim zajmie, dlatego na razie się żegnamy. Miej jednak pewność, że będę dobrze poinformowany o wszystkim, co robisz – zakończył swoją wypowiedź tym niemiłym akcentem, a jego zaciśnięte szczęki i oschły ton głosu sprawiły, że atmosfera stała się jeszcze bardziej napięta.
Po chwili niezręcznej ciszy, mężczyzna pogrzebał w szufladzie i obrzucił znudzonym spojrzeniem dwójkę całkowicie oszołomionych nastolatków. Coraz bardziej rozważał czy to rozsądne, aby brać w swoje szeregi tak młodych i najczęściej niedoświadczonych ludzi, ale jeden rzut oka na ciemnowłosego rozwiewał jego wątpliwości. Był niezawodny i miał nadzieję, że ta nowa też się taka niebawem stanie.
 - Diabeł, zaprowadź panią do pokoju – oznajmił, rzucając w jego stronę klucz. Dopiero w tym momencie Ara zdała sobie sprawę, że tajemniczy nieznajomy wciąż znajdował się w tym samym pomieszczeniu, co ona.
Jo spojrzał przelotnie na trzymany przedmiot, żeby sprawdzić dokładny numer i przeniósł wzrok na zmieszaną dziewczynę. Przez jego twarz przemknął cień głębokiego niezrozumienia i cieszył się, że ciemnowłosa była zbyt zawstydzona by na niego spojrzeć. Przybrał swoją wyćwiczoną przez lata minę i odchrząknął.
- Pozwól za mną – mruknął i odwrócił się do wyjścia. Skierował się na klatkę schodową i energicznym tempem pokonywał kolejne stopnie, słysząc za sobą ciche i niepewne kroki brunetki. Uśmiechnął się pod nosem, choć wcale nie miał ku temu zbyt wielu powodów. Zastanawiał się, co takiego mogło się stać, że akurat ona tu trafiła i to właśnie teraz. Oczywiście, była pod obserwacją, jak większość mieszkańców tej dziury, ale nie mógł powstrzymać swojego niezadowolenia z jej obecności.
            Jej pokój znajdował się na pierwszym piętrze. Najniższy szczebel oznaczał, że masz tu najmniejsze znaczenie. Im lepiej się sprawowałeś, tym wyżej mieszkałeś. Każdy poziom odznaczał się innymi standardami. Jego apartament opływał w luksusy i niczego mu nie brakowało, podczas gdy jej przypominał ponurą norę albo więzienną celę.
            Przekręcił zamek i naciskając klamkę, umożliwił im wejście do środka. Arabella ze sporym dystansem podeszła do metalowego łóżka, na którym znajdował się wyjątkowo cienki materac i podziurawiona, sprana pościel. Spojrzała na niewielkie okienko znajdujące się nad szafką nocną i jedyne, co ujrzała to szarość tutejszego nieba i czarne pręty krat, które odcinały ją od świata.
            Ściany zapewne kiedyś były śnieżnobiałe, obecnie poszarzały i straciły cały urok. Były kompletnie łyse, nie znajdował się tu żaden obrazek, zdjęcie czy inna ozdoba, która tchnęłaby choć trochę życia w to paskudne pomieszczenie. Jedynym meblem prócz wspomnianego łoża i szafeczki, była drewniana komoda po drugiej stronie pokoju, zupełnie nie pasująca do niczego innego.
            Ara rozglądała się uważnie, jakby szukając jakiegokolwiek pocieszenia, ale spotkało ją rozczarowanie. Zmarszczyła brwi, uświadamiając sobie, że brakowało jej tu jeszcze jednej, niezbędnej rzeczy.
- Łazienka? – spytała, czując, że brzmi jakby zaraz miała zaniemówić. Zaschło jej w gardle, niewiele dzisiaj piła i jeszcze mniej jadła.
- Na korytarzu – odparł jej towarzysz z niewzruszoną miną. Przez jej twarz przewinął się krótki grymas niezadowolenia, a usta wykrzywiły się z niesmakiem.
            Chłopak nie mógł powstrzymać kpiącego uśmiechu. Wyobrażał sobie, jak bardzo przerażona była tym, gdzie się znalazła i co miało się z nią stać. Był pewny, że nie przetrwa tu długo, przepłacze całą noc i lada moment wymięknie.
            Zebrało w nim dziwne uczucie, którego nie potrafił rozpoznać ani go określić. Zlustrował całe jej drobne ciało i oblizał spierzchnięte wargi. Nie był typem kobieciarza, nie interesowały go wyskoki na jedną noc ani tym bardziej stałe relacje, ale nie mógł powstrzymać ochoty, żeby chociaż trochę jej nie postraszyć.
            Zamknął drzwi, które skrzypnęły nieprzyjemnie, co zwróciło uwagę ciemnowłosej. Odwróciła się, spodziewając się, że wreszcie została sama, ale po raz kolejny się zawiodła. Posłała zaniepokojone spojrzenie w stronę wciąż uśmiechniętego szatyna, który jedną ręką przekręcił zamek.
            - Skoro zaraz zaczynasz pracę, nie zaszkodzi trochę się przygotować – wycedził, mrużąc oczy i wykonując powolne kroki w jej stronę. Odruchowo zaczęła się wycofywać, ale ściany ograniczały przestrzeń na tyle, że moment później odciął jej drogę ucieczki.
            - O czym ty mówisz? – wyszeptała, przylegając do ściany. W odpowiedzi jedynie uśmiechnął się przebiegle, co spowodowało, że jej oddech stał się nierówny, a serce zabiło niespokojnie. Nie miała pojęcia, co zamierzał i dlaczego zachowywał się w ten sposób, ale tutaj nikt nie był normalny. Nikomu nie można było zaufać.
            Musiała jednak przyznać, że nie spodziewała się takiego obrotu sprawy. Była pewna, że po rozmowie z Blackiem zyskała przynajmniej kilka dni życia, a nieprzyjemności zaczną się dopiero wraz treningami i zadaniami, a nie gdy tylko przekroczy próg nowego lokum.
            - Sprawdzimy tylko czy aby na pewno się do tego nadajesz – oznajmił cicho, będąc już na tyle blisko, że owinął ją jego świeży oddech. Położył swoje dłonie na jej biodrach, a satysfakcja zabłysła w jego spojrzeniu, gdy poczuł jak jej ciało sztywnieje, a w oczach pojawia się przerażenie. Przysunął swoje usta do jej szyi, a ona gorączkowo myślała jak wydostać się z tej podbramkowej sytuacji.
            W jej umyśle pojawiło się kilka myśli, które pomogły jej zrozumieć, o co naprawdę chodziło chłopakowi. Oczywiście, jego gesty były bardzo jednoznaczne, ale przypomniawszy sobie widok młodych kobiet w skąpych strojach, przewijających się po budynku, uświadomiła sobie ważną rzecz: miał ją za kolejną dziwkę.
            Zapewne widział ich już tu setki i pewnie równie często korzystał z ich usług. Widząc kolejną przestraszoną małolatę mógł pomyśleć tylko jedno, ale mimo wszystko nie mogła opanować złości, która w ciągu kilku sekund wypełniła każdą komórkę jej ciała. Strach opuścił ją w mgnieniu oka. Była zła, że następny facet w jej życiu traktował ją jak przedmiot, służący tylko do zaspokojenia własnych, prymitywnych potrzeb.
            Dla niepoznaki zarzuciła mu ręce na szyję, podczas gdy jego wargi składały mokre pocałunki na każdym odkrytym fragmencie jej ciała. Zebrało jej się na mdłości, dla tego gwałtownie uniosła dłoń i chwyciwszy go za włosy, brutalnie za nie szarpnęła.
            W ciągu tych paru sekund przypomniała sobie wszystkie chwyty, których nauczyła się na pozalekcyjnych zajęciach w szkole. W tym momencie była bezgranicznie wdzięczna swojemu trenerowi, że nadstawiał karku by nauczyć ją chociaż podstaw samoobrony. Bogatszym dzieciakom ochronę zapewniały pieniądze rodziców. Dzieci z marginesu, jak ona i jej siostra były skazane na siebie. Ich nauczyciel miał na tyle dobre serce, że zaproponował tajne i nie do końca legalne treningi dla biedniejszych i kompletnie bezbronnych uczniów. Nie sądziła, że będzie wykorzystywać nabytą tam wiedzę w takiej sytuacji, ale cieszyła się, że nie opuściła żadnej lekcji z tego przedmiotu.
            Nie dała napastnikowi szansy na zorientowanie się w sytuacji. Miała ochotę napawać się szokiem wymalowanym na jego twarzy, ale zamiast tego zacisnęła palce w pięść i z całej siły uderzyła go w brzuch. Zaraz potem wykonała mocne kopnięcie, które trafiło idealnie między jego nogi.
            Jo wyciągnął bezradnie ramię, próbując jakkolwiek się jej złapać, ale ona była szybsza. Złapała jego nadgarstek i wykręciła mu rękę w taki sposób, że w ułamku sekundy ugięły się pod nim kolana i w mgnieniu oka leżał na ziemi.
            Oczekiwał kolejnej serii ciosów i próbował skoncentrować się na tyle, by odeprzeć atak, ale nic takiego nie nadeszło. Zamiast tego Arabella pochyliła się nad nim, obrzucają c go pogardliwym spojrzeniem.
            - Myślę, że tyle przygotowań wystarczy - stwierdziła z ironią w głosie i zaśmiała się krótko. – Następnym razem rozeznaj się w sytuacji zanim postanowisz się wygłupić – poradziła, kierując się do drzwi. Bez problemu odblokowała zamek i opuściła pomieszczenie, podczas gdy ciemnooki podnosił się z podłogi. Wiązanka przekleństw przelatywała przez jego usta, a zażenowanie i wściekłość mieszały się w jego krwi, pobudzając w nim nieposkromioną agresję. Nigdy w życiu nie został tak upokorzony. A już szczególnie przez jakąś małą smarkulę!
             - Pożałujesz tego – warknął, choć wiedział, że już nie może tego usłyszeć. Obiecał sobie, że nie spocznie, dopóki ta zdzira za to nie zapłaci. Zamierzał uczynić z jej życia piekło. W końcu nie bez powodu nazywają go Diabłem.
 * * * *
Tak więc poznajcie jedynego w swoim rodzaju, niepowtarzalnego i niezrównoważonego Diabła!
Co o nim myślicie? I jak sądzicie, co wydarzy się w kolejnych rozdziałach? Dajcie znać w komentarzach :) 
Jeśli podoba Wam się opowiadanie, polecajcie je znajomym, będę za to niezmiernie wdzięczna x
I możecie mi wytykać wszelkie błędy, nie pogniewam się.
Jeśli chcecie, żebym zareklamowała Wasze blogi, ff etc. dajcie znać lub napiszcie na tt (@OnlyHalfEvil33)

 CZYTASZ = KOMENTUJESZ

9 komentarzy:

  1. o ja pierdole ;o
    co on zamierza zrobić? omg ale ona go załatwiła!
    rozdział jest genialny! niesamowity! omgh dhgosif <3
    @SkaylerW

    OdpowiedzUsuń
  2. Aa, trafiłam! Tak obstawiałam, że facet zabierze ją, żeby dla niego pracowała :) Teraz mam już kolejną teorię, zobaczymy czy znowu trafię. Na początku dość niezrozumiałe wydawało mi się zachowanie Jo, bo nie spodziewałam się, że będzie aż tak niezrównoważony, ale po zastanowieniu stwierdziłam, że komuś, kto "pracuje" w takim miejscu i dla takiego człowieka, daleko będzie do normalności :) No i zastanawiało mnie podejście Arabelli do tego wszystkiego - na początku uznałam je za zbyt spokojne, ale po drugim przeczytaniu zrozumiałam chyba jej zachowanie. Strach jednak robi swoje. Oby tylko nie zmiękła i nie dała się Jo zbyt szybko :)
    Ogółem, pod względem stylistycznym mi się podoba, pod względem treści też, czcionka w porządku; aż dziwnie się tak niczego nie czepiać. To może przyczepię się do długości rozdziałów? Im dłuższe, tym lepsze, więc nie krępuj się z długością na przyszłość :)
    /incertium

    OdpowiedzUsuń
  3. Strasznie podoba mi się fabuła tego opowiadania. Nie jest ono takie podobne do innych, wyróżnia się i dlatego będę na pewno czytać, jak rozdziały będą się pojawiać ;)
    Czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  4. cudowna fabuła, w koncu cos innego :) czekam na wiecej!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ich pierwsze spotkanie zaliczam do najlepszych jakie kiedykolwiek czytałam .. haha
    ale kiedy pojawi się rozdział ?

    OdpowiedzUsuń