sobota, 20 września 2014

HD Rozdział 4


Rozdział 4
            Ciemnowłosa dziewczyna nieskładnie przemieszczała się po korytarzach. Powoli docierało do niej, co się właśnie wydarzyło i co takiego zrobiła. Zaczynała się obawiać, że jej oprawca już się pozbierał i w tym momencie był już w drodze, aby się zemścić. Nie wiedziała, gdzie ma się podziać, bo nie mogła tak po prostu uciec. Wiedziała, że jedyną wytyczną Blacka było zapoznanie jej z trenerką i modliła się, żeby udało jej się ją znaleźć zanim dopadnie ją ten chłopak.
            Z każdą kolejną godziną swojego życia coraz bardziej nie potrafiła w sobie rozpoznać samej siebie. Zawsze była cichą, spokojną dziewczyną z problemami, której jedyną troską i jedynym zadaniem było zapewnienie godziwego bytu rodzinie. W ciągu niecałych dwóch dni zabiła człowieka, a kolejnego z miejsca zaatakowała.
            Zaczynała wierzyć, że pasowała do tego miejsca.
            Stopniowo dochodziło do niej, co zobaczył w niej jej nowy szef i ten obraz wcale jej się nie spodobał. Zaczynała się też domyślać jakie miał wobec niej plany, co miała robić i jakie zadania wykonywać. I nie była w stanie określić czy dobrze, czy źle, ale nabierała pewności, że będzie w stanie im podołać. Już teraz przełamywały się w niej wszystkie moralne bariery.
            Błądzenie po kolejnych piętrach kamienicy wprowadziło brunetkę w konsternację. To miejsce nawet pod względem konstrukcji nie było normalne, nie mówiąc już nawet o ludziach, którzy tu przebywali i rzeczach, które się tu działy. Mijały kolejne minuty, a ona wciąż miała spory problem, żeby się odnaleźć i z każdą chwilą na nowo zaczynała się denerwować.
            Zrezygnowana, wbiegła po kolejnych schodach, łudząc się, że wreszcie odnajdzie poszukiwane miejsce albo chociaż spotka kogoś na tyle życzliwego, żeby wskazać jej drogę. Dostrzegła szklane drzwi na końcu korytarza, a to, co znajdowało się za nimi zdawało się być jakąś wskazówką dla jej dalszych poszukiwań.
            Czym prędzej dotarła do pomieszczenia i przystanęła w jego progu. Był to zdecydowanie najjaśniejszy, ale też najdziwniejszy pokój jaki napotkała w tym miejscu. Ściany miały delikatnie kremowy odcień, ale wszystko dookoła było kolorowe i pstrokate. Półki były żółte, kanapa, za którą obecnie stała - czerwona, a fotele po jej boku zielone w groszki. Naprzeciwko sofy znajdował się nowoczesny ekran, obecnie ciemny i bez obrazu. Po boku spostrzegła małą lodówkę i blat z szafkami, w których pewnie można było znaleźć coś do jedzenia. Wszędzie dało się zauważyć różnorodne ozdoby w postaci fotografii, obrazów, roślin i fantazyjnych figurek.
            Całokształt wywierał w Arabelli mieszane uczucia. Wydawało jej się, że znalazła się w zupełnie innej bajcie, przesadzonej i za bardzo ubarwionej. Musiała zmrużyć oczy by przyzwyczaić się do intensywności kolorów i światła. Po przemierzaniu pustych, ciemnych i ponurych pięter budynku, a także obejrzeniu swojego więziennego pokoju i wojskowego biura Blacka, to pomieszczenie wprowadziło dziewczynę w niemałe oszołomienie. Niemniej jednak, był to zdecydowanie najweselszy i najbardziej żywy obszar w okolicy. Napełniał ją minimalną chęcią do życia i energią, ale wciąż czuła się nieswojo.
            Gdy już przestała przyglądać się z rozdziawionymi ustami wszystkim pobliskim kątom, w oczy rzuciła się jej czupryna w kolorze ciemnego blondu, wystająca zza czerwonego mebla. Serce zakołatało jej się niespokojnie w piersi, wiążąc każdą obecną tu osobę z nieprzyjemnymi skojarzeniami związanymi z wcześniej poznanymi mężczyznami. Nie miała jednak zbytniego wyboru jeśli kiedykolwiek chciała odnaleźć salę treningową i czegokolwiek się dowiedzieć.
            Cóż, nie zamierzała umierać na zimnej podłodze w holu, dlatego niepewnie obeszła kanapę, stając w zasięgu wzroku młodego chłopaka, na oko jej rówieśnika. Zdawało się, że przemieściła się bezszelestnie, bo jej obecność nie została w żaden sposób zauważona.
            Odchrząknęła nieznacznie, czując nieprzyjemnie drapanie w przełyku.
            Zdecydowanie powinna coś zjeść, a przede wszystkim napić się wody, ale nie to było teraz najważniejsze. Z całych sił pragnęła wreszcie wrócić do domu i była w stanie zrobić wszystko, żeby stało się to jak najszybciej.
            - Przepraszam – zaczęła cicho, nie chcąc naprzykrzać się blondynowi, ale jednocześnie starając się zwrócić jego uwagę. Po części jej się to udało, bo leniwie odwrócił głowę w jej stronę i przeniósł swoje znudzone spojrzenie na jej twarz. Zapewne malowało się na niej zmieszanie i zagubienie, ale zdecydowanie nie poruszyło to jego serca, bo jego mina nie wyrażała kompletnie nic. – Czy mógłbyś…
            - Nie – przerwał jej bezczelnie, spoglądając z powrotem na zgaszony ekran. Arabella poczuła się zbita z tropu, ale nie zamierzała ustępować. Zbyt długo włóczyła się po tym cholernym budynku, żeby stracić taką okazję przez czyjeś humorki.
            - Ale…
            - Nie – odparł ponownie, zanim zaczęła zdanie.
            - Proszę tylko… - podjęła następną próbę, niestety i tym razem nieudolną.
            - Czego nie rozumiesz? Mam ci to przeliterować? N-I-E! – uniósł się, co wbrew pozorom wzięła za dobry znak. Oznaczało to, że mimo wszystko miał jakieś ludzkie emocje i odruchy, nawet jeśli były one chamskie i niestosowne.
            - Chciałam jedynie…
            - Na litość boską, czy możesz przestać mówić? Cokolwiek powiesz, odpowiedź jest taka sama, daj mi wreszcie spokój – warknął nieprzyjemnie, patrząc na nią wściekle. W przeciwieństwie do poprzednich dwóch, równie niemiłych spotkań, tym razem nie czuła strachu ani nawet złości.  Jego arogancja zaczynała ją irytować, ale nawet tak grubiańskie odzywki nie były w stanie jej sprowokować. Niemniej jednak zamierzała wydobyć z niego potrzebne informacje, choćby i siłą.
            - Ale ja tylko… - po raz kolejny usiłowała wypowiedzieć proste pytanie, lecz jego usta znowu otworzyły się, żeby jej przerwać. Tym razem była szybsza i bez wahania złapała go za kościste ramię i z całej siły zacisnęła na nim swoje długie palce. Miała ochotę porządnie nim potrząsnąć, ale wydawał jej się tak kruchy, że obawiała się, że pogruchocze mu wszystkie kości. Może właśnie dlatego się go nie bała - był niesamowicie nieznośny, ale wyglądał równie niewinnie i niegroźnie, co ona sama.
            Pozory mylą – pomyślała, ale nie poluźniła uścisku. Mina jasnowłosego wyrażała zdezorientowanie, a niepewność w jego oczach napełniła ją swego rodzaju satysfakcją. Choć na chwilę zyskała nad nim przewagę i zamierzała to wykorzystać.
            - Posłuchaj uważnie – wycedziła ostro, patrząc mu prosto w coraz bardziej zszokowane, szare oczy. – Bardzo przepraszam, że przerwałam ci jakże fascynujące nic nie robienie, ale mam tylko jedno pytanie i liczę na szybką i precyzyjną odpowiedź: gdzie w tym zakichanym budynku jest sala treningowa? – wyrzuciła na jednym wdechu, stopniowo się opanowując i rozluźniając dłoń.
            - W podziemiu – wykrztusił niewyraźnie, a ona zmarszczyła brwi i wypuściła go, robiąc krok w tył. Otrzepał się ostentacyjnie i powrócił do swojego opryskliwego wyrazu twarzy.
            - Zaprowadzisz mnie tam – stwierdziła, układając dłonie na biodrach i patrząc na niego z góry.
            - Bo? – zapytał, prychając kpiąco, ale jedno jej spojrzenie go uciszyło. Z wyraźną niechęcią podniósł się z zajmowanej sofy i powłócząc nogami, ruszył w odpowiednim kierunku.
            Arabella uśmiechnęła się z dumą na ułamek sekundy, a zaraz potem dogoniła swojego nowego towarzysza, uważnie śledząc każdy jego ruch. Nie obawiała się go zbytnio, bo wiedziała, że górowała nad nim pod każdym względem, ale mimo wszystko wolała mieć go na oku. Ostatnie przejścia nauczyły ją, że czujność musiała stać się najistotniejszą cechą jej osobowości, jeśli zamierzała tu przetrwać.
            Dotarcie do sali nie było tak skomplikowane, gdy nie była skazana na samotne błądzenie po budynku. Co prawda towarzyszący jej chuderlawy chłopak, który nie był nawet na tyle uprzejmy, żeby się przedstawić, nie należał do najmilszych przewodników, ale przynajmniej nie próbował naruszać jej przestrzeni osobistej, co bardzo sobie ceniła. Nie mogła się również wyzbyć tego poczucia wyższości, wiedząc, że wywarła na nim spore wrażenie.
            Korytarz był wąski i ciemny, a podłoga stopniowo się obniżała, zupełnie jakby schodzili z niestromej górki. Arabella zaczęła się zastanawiać czy znaleźli się już pod ziemią. Zapach unoszący się w powietrzu utrudniał jej koncentracje, był bowiem nieprzyjemny i przyprawiał ją o duszności. Na ścianach znajdowały się niewielkich rozmiarów lampki, ale były rozmieszczone w tak sporej odległości i rzucały na tyle słabe światło, że przez większość czasu maszerowali w zupełnym mroku. Skłamałaby, mówiąc, że to miejsce nie budziło w niej trwogi.
            Ciemnowłosa domyśliła się, że znaleźli się u celu, gdy stanęli pod ciemnymi, żelaznymi drzwiami, które jasnooki z trudem otworzył. Na pierwszy rzut oka widać było, że nie ma mięśni i nie należy do najsilniejszych, dlatego Ara z trudem próbowała rozgryźć, co tu robił i jaki był cel trzymania kogoś takiego wśród samych twardzieli.
            Poczuła niepokój, nie wiedząc, co ją czekało, ale powoli zaczynała się przyzwyczajać. Tutaj niczego nie mogła być pewna i jeśli nie zachowa odpowiedniej ostrożności, szybko pójdzie na dno.
            W momencie, w którym przekroczyli próg pomieszczenia, wszystkie spojrzenia skierowały się w ich stronę. Brunetka instynktownie starała się zakryć swoim nowym znajomym, starając się pozostać jak najbardziej w jego cieniu. Nie była pewna czy ze strachu używała go jako żywej tarczy, czy też była po prostu zbyt wstydliwa, żeby swobodnie przejść przed tak sporą grupą ludzi. Była typem samotnika i całe życie unikała kierowania uwagi na swoją osobę. Teraz wszyscy się na niej skupili, chociaż z całych sił starała się przemknąć niezauważenie i wtopić w otoczenie.
            Jej plan poszedł w siną dal, gdy osłaniający ją blondyn czmychnął niespodziewanie w kąt sali, pozostawiając ją na widoku. Czuła na sobie wzrok każdej osoby znajdującej się w sali. Szybkie oględziny otoczenia rozwiały jej wątpliwości – nie mogła się bardziej wyróżniać.
            W pokoju prócz niej znajdowała się tylko jedna kobieta. Wyglądała na starszą od niej, ale nie była to ogromna przepaść – góra pięć lat. Reszta grupy to sami napakowani faceci – niektórzy patrzyli na nią z niekrytą kpiną, inni wyglądali jakby zobaczyli kawałek mięsa wydany na pożarcie. Tylko nieliczni wydawali się obojętni i niewzruszeni jej obecnością.
            Każdy z nich miał w sobie coś, co z miejsca budziło respekt i dawało do zrozumienia, że nie warto było z nimi zaczynać. Wizerunek groźnego zawodnika dopełniały widoczne gołym okiem mięśnie, liczne blizny i zadrapania oraz czarne, dopasowane stroje.
            Nie mogła czuć się bardziej nieswojo. Czuła jakby została rzucona na pożarcie, nie mając żadnych szans w walce. Cała pewność, którą zyskała po starciu z Jo i słabym smarkaczem wyparowały w mgnieniu oka. Przy tych mięśniakach wyglądała po prostu śmiesznie – blada, krucha i wychudzona, do tego nieporadna i bezbronna. Każdy z tu obecnych mógłby rozłożyć ją na łopatki jednym ciosem, nie pozostawiając jej żadnych szans.
            Nie dziwiła się, że ściągnęła ich uwagę. Niedowierzali, że ktoś tak słaby jak ona mógł tu trafić. Była przekonana, że mieli o niej takie samo mniemanie jak wcześniej Jo – ot, kolejna panienka do towarzystwa, która najwyraźniej pomyliła pokoje.
            Słysząc szydercze prychnięcie któregoś z chłopaków, miała ochotę zapaść się pod ziemię.
            Weź się w garść – zganiła się w myślach. Wyprostowała się i zwróciła w stronę jedynej obecnej tu dziewczyny. Szybki krokiem do niej podeszła, nieświadomie spoglądając na nią z niemą prośbą w oczach. Liczyła na odrobinę wsparcia, a przynajmniej jakiekolwiek wyjaśnienia.
            - A ty jesteś…? – zapytała jasnowłosa kobieta o posępnym wyrazie twarzy, mierząc ją od stóp do głów.
            - Zostałam tu przysłana przez Blacka – odpowiedziała cicho, nie chcąc, aby wszyscy obecni przysłuchiwali się ich rozmowie.
            - Pytałam o imię. Domyśliłam się, że nie przyszłaś tutaj sama z siebie – mruknęła ironicznie, mrużąc oczy. W tle rozbrzmiały mało dyskretne śmiechy, co coraz bardziej wyprowadzało Arę z równowagi. Czuła, że długo tu nie wytrzyma.
            - Arabella – odparła sucho, starając się ignorować natarczywe spojrzenia chłopaków i ukryć swoje zażenowanie.
            - A jaki jest cel twojego przybycia? – zadała kolejne pytanie, marszcząc brwi w niezrozumieniu. Nim usłyszała odpowiedź, dobiegł do jej uszu dźwięk dzwonka. Jej komunikator domagał się uwagi. – Shannon, słucham? – odebrała, wsłuchując się w głos po drugiej stronie. – Tak, jest tutaj. Dobrze, nie ma problemu. Jesteś pewny? Jasne, zajmę się tym. Zrozumiałam – zakończyła krótką wymianę zdań ze swoim szefem i wróciła do rozmowy ze speszoną brunetką. Tym razem patrzyła na nią zupełnie inaczej. – A więc strzelasz z łuku…
            - I kuszy – dodała, ciesząc się, że ktoś wyręczył ją w tłumaczeniu całej tej sytuacji.
            - A broń?
            - Nigdy – przyznała szczerze.
            - Sztylety?
            - W niewielkim stopniu. Czasami pomagają mi dobić ofiarę, gdy już ją postrzelę – wyjaśniła, wzruszając ramionami. Blondynka uniosła brwi w zdumieniu.
            - I kto cię tego nauczył?
            - Ja sama.
            - Gdzie? – padło kolejne pytanie.
            - W lesie. Polowałam, bo nie mieliśmy, co jeść. Szybko się uczysz, gdy nie masz innego wyboru – stwierdziła, patrząc trenerce prosto w oczy. Była zadowolona z faktu, że przestała w niej widzieć nieudolnego słabeusza i zaczęła spoglądać jak na kogoś równego sobie.
            - Bystre spostrzeżenie, przyda ci się tutaj. Od jak dawna trenujesz?
            - Cztery lata.
            Kobieta pokiwała głową, przyjmując wszystko do wiadomości.
            - Dzisiaj nie poćwiczysz, nie mam na sali łuku ani kuszy, a zanim zacznę cię uczyć, muszę wiedzieć, co potrafisz – stwierdziła po chwili milczenia. – Usiądź gdzieś z boku i obserwuj, porozmawiamy po treningu.
            Arabella bez słowa usiadła pod ścianą i podciągnęła nogi pod brodę. Rozmowa z Shannon podniosła ją na duchu, bo po raz pierwszy ktoś nie był do niej całkowicie źle nastawiony i nie wprawiał jej w kompletne przerażenie, ale wciąż była pewna obaw. Chciałaby choć na chwilę przestać się martwić, ale każda myśl napawała ją niepokojem.
            - I na co się gapicie? – warknęła trenerka. Dziewczyna poczuła jak nieprzyjemny dreszcz przebiega wzdłuż jej kręgosłupa. Jeszcze moment wcześniej ta kobieta wydawała się całkiem sympatyczna, a teraz ton jej głosu był ostry jak brzytwa. Dopiero po chwili Ara zrozumiała, że dzięki temu wścibscy faceci odlepili od niej swój wzrok i skupili się na tym, po co tu przyszli.
            Ciemnowłosa z uwagą oglądała wszystko, co działo się na sali. Rozluźniła się, gdy uwaga przestała się na niej skupiać i mogła stać się niemal niezauważalnym obserwatorem. Z początku zajęcia nie różniły się zbytnio od tych, które miewała dawniej w szkole. Chłopcy przygotowali się do wysiłku i przeszli do ćwiczeń siłowych. Gdy krople potu zaczęły spływać po ich wysportowanych ciałach, sytuacja diametralnie się zmieniła. Do użytku weszła wszelkiego rodzaju broń i mimo, że był to jedynie rutynowy trening, wszyscy traktowali go śmiertelnie poważnie.
            Widowisko było fascynujące, szczególnie gdy wszyscy zebrali się w koło, by obserwować pojedynki wytyczonych par. Patrzenie na to było wciągające i prawie przyjemne, ale gdy zdała sobie sprawę, że od jutra sama będzie musiała brać w tym udział, walki przestały wydawać się jej takie zabawne.
            W pewnym momencie zorientowała się, że ten niezwykle uprzejmy chłopak, który ją tu zaprowadził, zniknął bez śladu. Od początku nie brał czynnego udziału w zajęciach, co dosyć ją zdziwiło. Zastanawiała się, co takiego mógł tu robić, skoro nie przygotowywał się do fizycznej pracy i wyglądał na raczej nieporadnego.
            - Dobra, wystarczy na dzisiaj – oznajmiła Shannon. Kolejne starcie dobiegło końca, a pewien wysoki blondyn zwijał się z bólu na macie. Prawdopodobnie uszkodził sobie bark, gdyż właśnie za tą część ciała kurczowo się trzymał. Nikt nie wyglądał jednak na poruszonego czy przejętego stanem chłopaka, był wręcz ostentacyjnie ignorowany. Takie wypadki musiały być tu na porządku dziennym i Ara musiała się do tego wszystkiego przyzwyczaić.
Gdy wszyscy ruszyli do wyjścia, Arabella podniosła się ze swojego miejsca w kącie i niepewnym krokiem podeszła do swojej nowej trenerki. Kobieta nie wyglądała dużo starszą od niej, a mimo to budziła respekt i wywierała wrażenie silnej i nieugiętej.
            Miała jasne włosy, sięgające do ramion. Były niechlujne – rozczochrane i przetłuszczone. Błękitne oczy świdrowały bezlitośnie jej mizerną sylwetkę, a pełne wargi były zeschnięte, popękane i co chwilę zaciskały się w wąską linie. Koszulka była przedarta w kilku miejscach, a liczne siniaki i zadrapania przyozdabiały każdy odkryty fragment jej skóry.
            Brunetka zdała sobie sprawę, że przygląda się swojej opiekunce parę chwil za długo, kiedy dostrzegła długą bladą szramę ciągnącą się przez całą szyję Shannon. Speszona spuściła wzrok na swoje dziurawe trampki i oczekiwała jakiejś nieprzyjemnej uwagi czy też nagany, ale nastąpiło coś zupełnie przeciwnego.
            - Jak się czujesz? – zapytała troskliwie, pokazując zupełnie inne oblicze swojej osoby. Ara poczuła się zdekoncentrowana i zbita z tropu, ale na jej usta wpełznął nikły uśmiech. Pierwszy raz od tamtego incydentu poczuła, że ktoś się nią interesuje i jakkolwiek przejmuje. Nie mogła uwierzyć, że od wydarzenia, które wywróciło całe jej życie minęła dopiero doba. Czuła się jakby od tego przykrego wypadku dzieliły ją lata świetlne. – Na pewno jesteś zagubiona i minie nieco czasu zanim się w tym odnajdziesz – zaczęła spokojnie, posyłając jej czułe, niemal matczyne spojrzenie, jakiego ciemnowłosa nie zaznała od lat.
            - Jestem całkowicie przerażona – wyznała otwarcie, przygryzając na moment wargę. Shannon zaśmiała się krótko, ale bez emocji.
            - W pełni ci wierzę. Nie rozmawiałam jeszcze osobiście z Anthony’m, ale z tego, co słyszałam, przebrnęłaś przez niezłe bagno. – I wdepnęłam w jeszcze większe – dodała w myślach nastolatka. – Wiem, że chcesz jak najprędzej wrócić do domu, dlatego dzisiaj przedstawię ci podstawowe zasady i ustalimy plan pracy, ale jutro musisz się tu stawić z samego rana, zanim jeszcze to miejsce zostanie zalane przez stado tych baranów – oznajmiła, prychając kpiąco na wspomnienie jej podopiecznych. Kobieta była pewna, że połowa tych kretynów opuści ten świat w ciągu najbliższego miesiąca. Typowe, zbyt pewne siebie półgłówki, które pokładają swoją nadzieję w mięśniach, a nie sprycie i dobrej strategii. Nie przetrwają w świecie pełnym intryg i podstępów.
            - Czego ode mnie oczekujesz? – zapytała Arabelli.
            - Najważniejsze, co musisz sobie wpoić do głowy to posłuszeństwo – wobec mnie, wobec szefa i wobec każdego wyżej położonego pracownika. Na razie jesteś na samym dnie, dlatego wykonujesz każdy rozkaz bez mrugnięcia, ale jeśli wykażesz się inteligencją i zdolnościami przetrwania, szybko załatwisz sobie satysfakcjonującą pozycję. – Z każdym wypowiedzianym słowem, jej ciało napinało się mimowolnie. Każdy tutaj mówił o tym wszystkim z taką lekkością, jakby odbieranie życia niewinnym ludziom było równie naturalne jak mycie zębów.
            - Co będę musiała robić? – zadała najbardziej nurtujące i jednocześnie najbardziej przerażające ją pytanie, czując jak jej żołądek zaciska się boleśnie w oczekiwaniu na odpowiedź.
            - To się okaże. Przejdziesz serię treningów i testów wytrzymałościowych i zobaczymy do czego jesteś zdolna. Dowiem się dzisiaj wszystkiego i do rana opracuję dokładny plan naszej pracy – wyjaśniła cierpliwe, nie okazując żadnej oznaki irytacji czy niezadowolenia. Przyjazne nastawienie było tutaj niemal niespotykane, więc Arabella nie mogła wyjść z szoku, że poznała kogoś tak kontaktowego jak Shannon. Liczyła, że ich współpraca nie będzie katorgą i to dodało jej otuchy, która pozwalała jej przejść przez burzę, która rozpętała się niedawno w jej życiu.
            - Będę ćwiczyć z chłopakami?
            - Częściowo – odparła. – Ale skupimy się mocniej na zajęciach indywidualnych. Dlatego musisz tu przychodzić naprawdę bladym świtem. Potem się ich nie pozbędziemy. Byłoby łatwiej gdybyś była cały czas na miejscu.
            - Nie mogę zostawić rodziny – powtórzyła kolejny raz tego popołudnia.
            - Wiem. Mówię tylko, ze tak będzie trudniej.
            - Dam radę – mruknęła z wyjątkową pewnością, patrząc blondynce prosto w przenikliwe oczy.
            - Wiem – powtórzyła trenerka, a w kącikach jej suchych ust błąkał się uśmiech. Arabella z trudem ukrywała własny. Ktoś w nią wierzył, ktoś nie spisał jej od razu na straty. To dało jej większą motywację niż pragnienie ochrony bliskich. Po raz pierwszy nie czuła się opuszczona i zdana na siebie. Wiedziała, że musi na sobie polegać, ale zdała sobie sprawę, że obecna tu kobieta zrobi wszystko by odpowiednio ją przygotować i dobrze nią pokieruje.
* * * *
Przepraszam, że dodaję dopiero teraz. Maturalna trochę mnie przytłoczyła, ale powoli się ogarniam i postaram się dodawać góra co 2 tygodnie, mam nadzieję, że uda mi się raz w tygodniu :) Ale warunek jest taki, że motywujecie mnie swoimi komentarzami, bez nich nie mam chęci do publikowania swoich wypocin. Rozdział trochę przejściowy, ale niebawem akcja znowu się rozkręci.  
Dziękuję za wszystko.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ


10 komentarzy:

  1. omg sdhjfhijkdzfhsidj
    rozdział jest genialny! sjhdgfbsnkjdmfn <3

    OdpowiedzUsuń
  2. przeczytałam właśnie wszystkie rodziały, i to ff bardzo mnie zaciekawiło. jest oryginalne, inne od reszty, i dużo się dzieje. masz niezłą wyobraźnię, co jest warte podziwu. podoba mi się też sposób w jaki to piszesz.
    tak więc, czekam na nn :)
    @kidrawhxo

    OdpowiedzUsuń
  3. uwielbiam to opowiadanie! @rvssox

    OdpowiedzUsuń
  4. "- Przepraszam (...) Czy mógłbyś...
    - Nie." - Made my day! :D Nie wiem, kim on jest, nie mam nawet żadnej konkretnej teorii, ale już go lubię. Biorę w ciemno, nawet z tym jego chamstwem i dziwactwem; czuję, że będę go lubić :)
    Kurczę, dziwne jest to miejsce, ale też zdążyłam je już polubić. Mimo, że takie zimne, nieuporządkowane, a ludzie to chyba mieszanka wybuchowa, to i tak zdążyłam już poczuć do tego wszystkiego jakąś kompletnie nieuzasadnioną sympatię. Arabella wydaje się tam pasować; nigdy nie wiadomo, czego można się po niej spodziewać. W jednym momencie taka żyleta, która umie postawić na swoim, a zaraz krępuje się, jak tylko na nią patrzą. Nie wiem, czy to zamierzone, ale zauważyłam taką nić podobieństwa pomiędzy nią a Shannon - może później będzie dało się to uzasadnić, jak już poznają się lepiej. + ciekawi mnie, jak to będzie z rodziną Arabelli w tej sytuacji - raczej długo nie pociągnie, biegając bladym świtem na ciężkie treningi, a i tylko na treningach się nie skończy, bo po coś ją tam ściągnięto.
    Czyżby rozdział trochę dłuższy, niż ostatnio? :> Jako przygotowanie do większej akcji jest spoko, błędów nie wyłapałam. Czekam na kolejny.
    /incertium

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiesz czytam wiele opowiadań a nawet na prologu juz wiem ze czytać ich nie będę. Jesteś bardzo ale to bardzo wybredna. Ale to opowiadanie mi się spodobało. Wiem ze piszesz je pod przykryciem niezgodnej lub igrzysk śmierci po części ale uwielbiam te książki i na pewno bede czytać ten blog. Mam nadzieje ze szybko dodasz następny bo zzera mnie ciekawość. Trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  6. No cześć ;)
    W ogóle nie wiem od czego mam zacząć, czytałam Twoje poprzednie opowiadanie i było świetne. Na to czekałam z niecierpliwością, ale dopiero dziś miałam okazję, żeby nadrobić zaległości. Brak internetu doprowadza do szału.
    Pomysł na to opowiadanie jest świetny, lubię czytać takie historie. ;) Dlatego będę tu przez cały czas. Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz.
    Co do rozdziałów jestem bardzo ciekawa co stanie się dalej z Arabelle i co wymyślił Jo.
    Piszesz tak, że nie można się od tego oderwać. Sama trochę piszę, ale to co Ty tutaj tworzysz przebija moje wypociny. Czytam dużo książek, ale ciężko mi napisać cokolwiek sensownego. Chciałam wstawić jakieś moje opowiadanie na bloga, ale chyba jednak zrezygnuję.
    Mam nadzieję, że Ty nigdy się nie poddasz i będziesz z nami przez cały czas ;)
    Dlatego życzę powodzenia z kolejnymi rozdziałami i sama czekam na następny, bo chyba umrę z ciekawości ;)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie witam w moich skromnych progach c:
      Po pierwsze i najważniejsze, z całego serca dziękuję za ciepłe słowa! Nie masz pojęcia jak wiele to dla mnie znaczy i jak ogromnie motywuje do dalszej pracy, możesz mi wierzyć, że szczerzę się jak głupia do monitora właśnie w tym momencie :D
      A po drugie, równie ważne, dlaczego od razu rezygnujesz? Jakbyś widziała moje początki to byś wybuchła śmiechem i nie przeczytała nawet dwóch rozdziałów. Nie przesadzam, robiłam błąd na błędzie, wszystko było wymieszane i nie miała większego sensu. Ale wciąż bazgrałam i bazgrałam i sama możesz ocenić dokąd mnie to zaprowadziło ;) Może dzisiaj nie napiszesz bestsellera, ale praktyka czyni mistrza; nikt nie urodził się z perfekcyjną ortografią i stylistyką. Jeśli masz pomysły, a pisanie sprawia Ci przyjemność to twórz i nie przejmuj się błędami, bo popełniają je nawet najlepsi. Jeśli założysz bloga to masz już jedną wierną czytelniczkę :)
      Jeszcze raz dziękuję i lecę dalej bazgrać, bo dzięki takim komentarzom, wiem, że warto się trochę napocić c:

      Pozdrawiam x

      Usuń
  7. OMFG czekam na next. Ile musze czekac na nastepny ? Bo sie niecierpliwie <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest podane w ramce z boku (ogłoszenia) - czyli najprawdopodobniej w sobotę w godzinach wieczornych :)

      Usuń
  8. W KOŃCU COŚ NOWEGO! Piękna fabuła!
    Czekam na więcej, lov u <3

    OdpowiedzUsuń